niedziela, 20 grudnia 2015

Czy Urząd Miasta stoi za Mariolą Kuźmicką - Mazurek murem?

2 grudnia 2015 r. Dyrektor Departamentu Edukacji w UM złożył niezapowiedzianą wizytę w V LO we Wrocławiu i wystąpił w charakterze "gościa specjalnego" na posiedzeniu Rady Pedagogicznej. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że Jarosław Delewski przekazał nauczycielom szereg nieprawdziwych wiadomości :

1. Jarosław Delewski stwierdził, że moja córka nie powinna zostać przyjęta do oddziału międzynarodowego, ponieważ "nie zdała egzaminu z języka angielskiego". To, że obecnie jest uczennicą klasy I IB jest natomiast tylko i wyłącznie efektem, jak to stwierdził Jarosław Delewski, wydania "dekretu" przez Kuratorium i MEN

2. Jarosław Delewski oświadczył, że praktycznie codziennie składamy skargi na nauczycieli V LO zarzucając Im liczne niedociągnięcia, błędy i uchybienia, o których rzekomo wiemy od naszej córki. Ostrzegł nauczycieli, że ich działania są na bieżąco przez naszą córkę i nas, jak to określił "monitorowane", a nauczyciele powinni bardzo uważać na to co robią, jak odnoszą się do naszej córki itd.

3. Jarosław Delewski w obecności nauczycieli V LO złożył deklarację, zgodnie z którą  Urząd Miasta stoi za Mariolą Kuźmicką- Mazurek „ murem”.

Nietrudno się domyślić, że takie nieprawdziwe informacje doprowadzić miały do zantagonizowania nas i naszej córki z gronem pedagogicznym V LO oraz wywołać u nauczycieli mylne przeświadczenie, że są Oni w takiej samej sytuacji jak Dyrekcja, a ja i moja żona mamy jakieś bliżej nieokreślone "pretensje" pod adresem praktycznie każdego z Nich. 


Ponieważ jednak:

- nigdy nie składaliśmy do Urzędu Miasta ani do Kuratorium skarg na żadnego nauczyciela w V LO we Wrocławiu (za wyjątkiem oczywiście Dyrekcji w osobach Pań Kuźmickiej - Mazurek oraz Koziary)
- moja córka nie dostała się do klasy międzynarodowej na podstawie żadnego „dekretu”, ale obowiązujących w Polsce przepisów, które dyrekcja V LO świadomie złamała
- moja córka żadnego nauczyciela nie „monitoruje” ani na żadnego nie donosi
rozgłaszane informacje godzą w dobra osobiste naszej rodziny

zapytaliśmy, co o działaniach swojego podwładnego sądzi Wiceprezydent Wrocławia - Anna Szarycz.

Anna Szarycz poproszona została o wyjaśnienie sprawy i udzielenie odpowiedzi na proste pytanie o to, czy faktycznie z ust Jarosława Delewskiego padły takie, a nie inne stwierdzenia.

Anna Szarycz zastosowała jednak zasadę „nie potwierdzam, nie zaprzeczam” i na skargę odpowiedziała tak:

Jak wynika z zamieszczonego powyżej pisma Anna Szarycz najbardziej przejęła się tym, że dowiedzieliśmy się, co na posiedzeniu Rady Pedagogicznej w V LO wygadywał Jarosław Delewski. Na temat tego, czy opisana sytuacja miała miejsce nawet się nie zająknęła.  Pismo stanowi kompilację banałów i  ogólników, które równie dobrze mogłyby zostać użyte w jakimś beznadziejnym przemówieniu (np. wygłaszanym podczas uroczystości wręczania nagród dla zasłużonych nauczycieli, takich jak Mariola Kuźmicka - Mazurek). Od Wiceprezydenta Wrocławia miałem jednak prawo oczekiwać i oczekuję: po pierwsze czytania ze zrozumieniem, po drugie tego, że otrzymam  konkretne odpowiedzi na konkretne pytania. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko złożenie skargi na Annę Szarycz do ...  Prezydenta Rafała Dutkiewicza.


Anna Szarycz zapowiedziała, że przypomni nauczycielom VLO o " bezwzględnym obowiązku" zachowania poufności  przebiegu prac rady pedagogicznej. Szanowna Pani Wiceprezydent nie pojęła jednak, że ten obowiązek nie ma wcale charakteru "bezwzględnego", a zakaz ujawniania informacji dotyczy tylko osób trzecich. Innymi słowy - nie istnieje żaden przepis, który zabraniałby przekazania rodzicom informacji o tym, co i kto mówił o nich i/lub ich dziecku na posiedzeniu rady pedagogicznej. O naruszeniu dóbr osobistych ucznia czy rodziców w takim przypadku nie może być  mowy. Powoływanie się przez Annę Szarycz na art.43 ustawy o systemie oświaty tylko dlatego, że przypadkiem dowiedziałem się, kto i jakie bzdury na temat naszej rodziny opowiada, świadczy niestety o tym, że nędzna znajomość Prawa oświatowego to przypadłość, na którą cierpi we Wrocławiu nie tylko Mariola Kuźmicka- Mazurek.   



P.S.

Czytelników, którzy komentują treści zamieszczone na blogu uprzejmie informuję, że niektórych komentarzy niestety nie mogę upublicznić, ponieważ naraziłbym tym samym ich autorów na odpowiedzialność cywilną i/lub karną. To jedyna przyczyna. Za wszystkie komentarze jednak serdecznie dziękuję.




15 komentarzy:

  1. Dla mnie sprawa jest jasna. Skoro Szarycz nie zaprzeczyła, to Delewski rzeczywiście powiedział, co powiedział. A jeżeli tak, to znaczy, ze UM nawet nie stara się zachować pozorów "neutralności". Wstyd !!!!! Nauczyciele nie dajcie się zmanipulować. Macie swoje prawa, a Rada Pedagogiczna może wystąpić z wnioskiem o odwołanie dyrekcji, takie uprawnienie nadane jej zostało w prawie oświatowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Mechaniku! Chętnie poczytałabym te komentarze, których Pan nie może opublikować. Szczerze zazdroszczę ich lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pan dyrektor Delewski nie ma chyba instynktu samozachowawczego. Tym "wystąpieniem" wystawił się na strzał niczym szaraczek na polu, bo według mnie doszło tu do naruszenia czyichś dóbr osobistych. No ale skąd mógł wiedzieć, że sprawa wypłynie? Oczywiste jest dla mnie w świetle pisma pani Szarycz, że to nie był autorski pomysł Dyrektora Wydziału Edukacji. Ale mogę się oczywiście mylić. Oby tylko za jakiś czas pan Delewski nie pożałował tego, że chciał "umierać za Mariolę", bo rodzice mogą go pozwać do sądu. A jego przełożonej wtedy przy nim na sali nie będzie - w końcu to nie ona wyplatała nauczycielom farmazony.

    OdpowiedzUsuń
  4. W naszym kraju wiele firm zatrudnia pracowników na śmieciówkach, nie dba o nich, zwalnia pod byle pretekstem. I na ich tle UM we Wrocławiu korzystnie się wyróżnia. Dyrektor Kuźmicka - Mazurek zatrudniona jest na umowę o pracę. Choć złamała przepisy, to Urząd nie tylko jej nie zwolnił, ale broni, jak Częstochowy przed Szwedami. Mało tego - jeszcze nagradza pieniężnie okrągłą sumką. Takiego pracodawcy ze świecą szukać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Śp. Jacek Kaczmarski wypowiedział się kiedyś muzycznie w kwestii murów. Radzę posłuchać tego hymnu panie Delewski, może da on panu do myślenia. I jeszcze jedno - niecałe trzydzieści lat temu nikomu rozsądnemu nie przyszłoby do głowy, że betonowy mur nie będzie więcej dzielił Berlina na dwie części. Jak wszyscy wiemy - nic nie jest wieczne, a szczególnie mury i dyrektorskie posady.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wizyta Delewskiego w V LO to była typowa manifestacja siły i poparcia, jakie ma za sobą Kuźmicka. Zwracali się do siebie per ty co już samo w sobie jest niedopuszczalne. Jarku i Agato pamiętajcie, że pycha kroczy przed upadkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Prezydencie Dutkiewicz! Czy zamierza Pan przejść obojętnie nad tym, co wyprawia podległy panu urzędnik w randze Dyrektora Wydziału? Nie wierze w to, że Delewski zrobił to bez porozumienia ze swoim zwierzchnikiem. Pora na stanowcze kroki i decyzje personalne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba było dawno zwolnić Kuźmicką dawno temu, to nie szlibyście teraz na dno razem z nią. W RAJ-u już nigdy nie będzie jak w raju.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Aniu, dlaczego skarga jest według pani bezzasadna? Właśnie, ze jest zasadna. JD wpada do szkoły i opowiada pierdoły. Głupi i nieprzemyślany ruch. 1:0 dla mechanika. Zagalopowaliście się i upaja Was poczucie władzy. A wtedy łatwo o błędy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Blog ten jest rzeczowym, popartym dokumentami zapisem niewiarygodnej historii i urzędniczej degrengolady. Władze miasta nie tylko nie reagowały, ale dalej nie reagują w odpowiedni sposób na to, że złamane zostało prawo. Ustami jednego z dyrektorów udzielają winowajczyni pełnego poparcia. Prezydent Dutkiewicz albo nie panuje nad podległymi mu urzędnikami, albo zapanować nie chce. Nie wiadomo co jest gorsze. Ciekawi mnie również, że sprawy nie opisuje lokalny dziennik. Wcześniej jego dziennikarka Malwina Gadawa z chęcią rzuciła się na podsunięty jej przez dyrektor Kuźmicką - Mazurek temat.

    OdpowiedzUsuń
  11. Spektakularna wpadka UM. Anna Szarycz nie odróżnia skutków od przyczyny. Gdyby Jarosław D opowiadał prawdę i tylko prawdę o rodzicach i uczennicy nie trzeba byłoby się martwić o to, że te informacja dotarły do zainteresowanych. Przepisy o tajemnicy rady pedagogicznej mają służyć zapobieganiu naruszania dóbr osobistych uczniów, rodziców, nauczycieli itd, a nie chronić sprawców takich naruszeń. NAUCZYCIELE - nie dajcie się zwariować.

    OdpowiedzUsuń
  12. W dłuższej perspektywie chyba się panu dyrektorowi ten występ nie opłaci... Ale w końcu jest dorosły i musi przewidywać konsekwencje swoich działań. A przynajmniej powinien.

    OdpowiedzUsuń
  13. A Jarek teraz się pewnie zastanawia: rodzice temat pociągną czy nie? Myśl, myśl - od tego głowa nie boli :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Łatwo tak sobie przyjść do szkoły i niestworzone historie poopowiadać. Trudniej przyznać się do swoich słów, a najtrudniej wziąć za nie odpowiedzialność.

    OdpowiedzUsuń
  15. Toś, panie mechaniku tym postem ładną bombkę na Jarkowej choince zawiesił. Atomową :0

    OdpowiedzUsuń